niedziela, 20 marca 2016

Yazdaaa!

Oh! Co za miejsce! Pewnie nie do zniesienia latem. My jednak jesteśmy tam dokładnie na przełomie zimy i wiosny. Niechcący strzał w dziesiątkę.

Gdy pytaliśmy parę Polaków poznanych na trasie naszej podróży w innym mieście o to, co powinniśmy zrobić z Yazdzie, usłyszeliśmy: wchodźcie na dachy. Tak też robiliśmy. To miłe, że jest tak wiele hoteli, które przy drzwiach wejściowych reklamują swoje dachy. The most beautiful rooftop view! Można po prostu wejść na dach, pooglądać i sobie wyjść.


Próbowaliśmy również zgubić się w labiryncie uliczek - co również zostało nam polecone przez inne osoby, jako frajda, której nie możemy przegapić. Stety-niestety Adam w telefonie ma naprawdę poręczny GPS i aplikację maps.me, która pozwala na dostęp do szczegółowych map  okolicy bez konieczności dostępu do internetu. Spacerowaliśmy więc uliczkami, ale nie mogę uznać tego za zgubienie się. I tak było miło i nie, nie jesteśmy control freak'ami ;)


Ha - i jak już już zaznaczyłam na tym blogu wcześniej Yazd to miasto słodyczy. Więc nie omieszkaliśmy skosztować lokalnych specjałów - w wyrównanej walce i tak wygrał świeżo wyciskany sok z granata :)

p.s. Julia O. w tym mieście, by ci się również spodobało - otwarte warsztaty tkackie, do których wejść można ot tak po prostu z ulicy :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz