wtorek, 29 marca 2016

Lahore budzi się do życia

Jesteśmy w Lahore. Na drugi dzień po zamachu. Nie wiem, czego oczekiwałam. Miasta pogrążonego w ciszy? Smutku na twarzach ludzi? Rozmów rozpoczynających się od wymiany uwag dot. wybuchu? Paraliżującego strachu wyczuwanego w każdym podmuchu wiatru?
Niczego z powyższych nie zanotowałam. Próbuję to zrozumieć i złagodzić dysonans poznawczy.

W telewizji widzę dramatyczne obrazy. W gazetach czytam artykuły emocjonalnie opisujące wydarzenia niedzielnego wieczora - pełne oburzenia, kategoryczne, krytyczne. To emfatyczne rozgoryczenie nie ujawnia się na poziomie tego, czym dzielą się ludzie w osobistych rozmowach. Nie ma tematu. A jeśli dopytujemy o sytuację, to słyszę "Lahore? Oh, it's safe!".

W mieście powiewają czarne flagi. Domyślam się, że upamiętniają ofiary. Przez kolejne trzy dni w Pakistanie trwa żałoba narodowa. Zamknięte są "atrakcje turystyczne" i niektóre parki. Tłumy na ulicach, korki na jezdni, masy na bazarach nie sprawiają jednak wrażenia kontemplacji straty. Show must go on. Pewnie przesadzam. Pewnie zbytnio to rozpamiętuję. Myślę teraz, że można odczuwać stratę jedną częścią serca, a drugą pompować energię w życie tu i teraz. Bez oglądania się wstecz. Bez poddawania się strachowi.

Pakistańska Komisja ds. Praw Człowieka właśnie opublikowała raport za 2015 rok. Odnotowano w nim 41% spadek ataków terrorystycznych w porównaniu z rokiem 2014. Warto też mieć i tę perspektywę. Sytuacja się poprawia. Choć gdy to piszę, to czuję absurdalonść/niestosowność tego stwierdzenia. Liczby rządzą się inną logiką niż emocje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz