niedziela, 27 marca 2016

Wciąż jest inaczej niż nam się wydaje, że będzie

Jesteśmy wciąż (a może już?) w Quettcie. Podróż z Levis (pakistańską strażą graniczną) zajęła nam jednak dwa dni, a nie jeden. W międzyczasie nocowaliśmy w Danbaldin (1000 rupii za pokój 2-osobowy). Pierwsze 300 km przedwczoraj poszło sprawnie, wczoraj jednak było naprawdę ciężko. Zmiany pojazdów co kilkanaście kilometrów. Change, change, change. Kołowrotek w głowie.

Na początku podróży z Levies nawet miałam przytomny umysł i robiłam zdjęcia...

Czasami podróżowaliśmy obok kierowcy, czasami na pace. Na pace więcej widać. Teoretycznie zdjęcia lepiej wychodzą, ale wiatr zawiewał spaliny w naszą stronę. Prawie żadnych zdjęć więc nie zrobiłam. Bezsilnie patrzyłam na piękne pustynne pustkowia i małe wioski, które mijaliśmy po drodze, z charakterystycznymi pękatymi kominami cegielni i wstrzymywałam oddech, by jak najrzadziej wdychać spaliny diesla i mimo wszystko starałam się zapamiętać widoki, których uwiecznić aparatem nie miałam siły.

Przez parę minut to się sprawdza - ale wstrzymywanie oddechu przez parę godzin? W efekcie pewne fragmenty przemierzyliśmy jak w letargu, z półprzymkniętymi oczami, z chustami przy twarzy, bez świadomości, czy to jest 5, 10 czy 15 samochód, który nas wiezie.

Podczas przesiadek z jednej paki na drugą witało nas zawsze parę uśmiechniętych twarzy. Część to byli policjanci, którzy właśnie nas wieźli, część to ci, którzy właśnie nas zabiorą, pozostali to ci, którzy pracują na danym check poście i po prostu są tu, by popatrzeć, lub nas wylegitymować. Na początku pamiętałam, komu należy powiedzieć szukria w podziękowaniu, komu salam alejkum na przywitanie, z kim się pożegnać - hodafez! W momencie, gdy zmęczenie sięgnęło zenitu straciłam rozeznanie. Postacie zmieniały się jak w młynku, przesiadki były coraz częstsze, imiona strażników się poplątały, nowym osobom mówiłam do widzenia, ze "starymi znajomymi" witałam się na nowo. Pewnego rodzaju porażka towarzyska.

Czasami droga wyglądała tak...

...czasami tak...

...a czasami zupełnie nie dało się przejechać :)

Gdy wysiediliśmy w Quettcie na stacji kolejowej, by kupić bilet na pociąg i ja i Adam czuliśmy, jak drżą nam nogi i ręce. Po prostu ze zmęczenia. Bilet był droższy niż przewidywaliśmy (ok. 1200 rupii na osobę) - ktoś powinien to w końcu głośno powiedzieć: w internecie znajdziecie tylko przestarzałe informacje. Policja zawiozła nas do hotelu, gdzie myśleliśmy, że po prostu wypoczniemy i nabierzemy sił przed długą podróżą pociągową następnego dnia... ale było inaczej.

W Bloom Star (3000 rupii za pokój 2-osobowy, bez jedzenia) od obsługi hotelu dowiedzieliśmy się, że zostaniemy wpuszczeni do pociągu tylko z kwitkiem NOC. Znów research internetowy wprowadził nas w błąd - wcześniej znalazłam relacje osób, które jechały Quetta Express, bez tych administracyjnych ceregieli. Nie wiedzieliśmy, że jest to obecnie wymagane... Po drodze żaden z kilkudziesięciu policjantów/strażników granicznych też się nas o to nie pytał. Ciekawe, co myśleli policjanci, którzy pomogli nam kupić wczoraj bilety na pociąg i nawet się o NOC-u nie zająknęli.

Obecnie czekamy na decyzję - czy możemy wsiadać zaraz do pociągu (jest 8 rano, pociąg odjeżdża o 10). Czy mamy "kiblować" w pokoju hotelowym przez kolejną dobę lub dwie. Jest właśnie weekend, to wszystko komplikuje sprawę. To be continued. Już niczego nie przewiduję, po prostu płyniemy z prądem.

p.s. Dzisiaj nie wyjechaliśmy z Quetty. Nie udało się przeskoczyć biurokratyzmu. Kolejna szansa - jutro rano! Na szczęście sprawdza się rada Akbara (z Bam) - wiekowego człowieka, który prowadzi tam kultowy hostel, w którym nie dane nam było przenocować. Poszliśmy do niego po praktyczne wskazówki, jak podróżować przez Pakistan, ponieważ zatrzymują się u niego dziesiątki osób, które podobnie jak my przemierzają tę trasę. Ku mojemu zaskoczeniu nie powiedział nam nic konkretnego poza tym, byśmy mieli otwarte serca i to nam pomoże. Stosujemy się do tej porady (jeśli zmęczenie nie góruje nad naszymi instynktami) i czujemy, jak pomocni są ludzie dookoła i jak bardzo chcą nas chronić i bezpiecznie prowadzić do przodu. Wesołego Alleluja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz