piątek, 26 lutego 2016

W Istambule z Hasanem

Chcemy jak najczęściej nocować u lokalnych osób, by z ich perspektywy poznawać kolejne miejsca. O tym, co robiliśmy w Istambule i jak doświadczyliśmy tego miasta zadecydował więc Hasan i Couchsurfing.

Hasan ma coś około czterdziestki i pochodzi z fajnego nadmorskiego miasta na północy Turcji. W rodzinnym mieście oprócz pracy w kopalni węgla i turystyki nie ma jednak zbyt wielu innych możliwości zarobkowych, więc wyjechał do stolicy. Pracuje jako ochroniarz na jednym z uniwersytetów w Stambule, wcześniej pracował w bibliotece a jeszcze wcześniej jako piekarz. Był również w Iraku, tak jak wiele innych chłopaków odbywających standardową, obowiązkową służbę trwającą 18 miesięcy (teraz 12 miesięcy). Miał farta i przeżył, ale stracił na wojnie kolegę. Nie podoba mu się jak obecny rząd sympatyzuje z kościołem, nie podobają mu się również Kurdowie, ponieważ łączy ich działalność z aktami terroru, które w ostatnich miesiącach dotykają Turcji. W tutejszej telewizji Kurdowie zresztą też tak są przedstawiani, więc przynajmniej w tym Hasan zgadza się z władzą. Nie odnosi się do tego, jak walczą w Syrii z Państwem Islamskim, tylko co próbują ugrać w Turcji. Kolejny raz myślę sobie, że świat jest bardzo skomplikowany i że można go rozumieć na wiele sposóbów.


Hasan na Couchu jest po to, by ćwiczyć język - nauczył się angielskiego jakieś 10 lat temu i nie chce go zapomnieć. Myśli o emigracji gdzieś za granicę, więc tym bardziej mu się to przyda. Pytał, jak w Polsce odbierani są imigranci. Spłonęliśmy czerwienią i wytłumaczyliśmy, że niestety nie ma teraz dobrego klimatu, by wyjeżdżać do Polski za pracą. Teraz myślę, że przecież potrzebujemy różnorodności i mogłam go jednak bardziej zachęcić.

Hasan Mieszka w Pendiku - dzielnicy oddalonej od historycznego centrum Stambułu o jakieś 30-50 km. W skali tak rozległego miasta jak Stambuł to coś w stylu Grochowa względem Rotundy ;) Co dzień przemieszczaliśmy się więc pomiędzy centralnymi Sultanahment i Uskudar a "naszą dzielnią" - w której wg Hasana jest więcej przestrzeni i jest bezpieczniej. Pozwoliło nam to rozkoszować się różnorodonością Stambułu - zarówno architektoniczną jak i lifestajlową.

Od pierwszego dnia prawie co dzień przygotowujemy sałatkę, którą zrobiliśmy z Hasanem na przywitanie. Kupił zieloną paprykę, pomidory i biały ser peynir. Z odrobiną soli, słodkiej papryki, pieprzu i oliwy smakuje pysznie.


Rozstaliśmy się na przystanku, z którego my pojechaliśmy na pociąg do Konyi a on do pracy w Kadikoy. Towarzyszy mi teraz takie nieokreślone wrażenie, że można w sobie łączyć sprzeczności i w jakiś dziwny sposób z jednej strony żywić niechęć do innych, obcych osób, z którymi nie ma się bezpośredniego kontaktu i być po prostu dobrym, uczynnym człowiekiem względem osób i zwierząt z najbliższego otoczenia.


Szczegóły praktyczne: Na Couchu upubliczniłam fragment naszej trasy, który wydawał się nam w miarę pewny (łącznie z datami). W ten sposób hostom z Istambułu pojawia się na tablicy info, że przejeżdżamy przez to miasto wtedy i wtedy i że tyle a tyle osób poszukuje noclegu. Korzystałam wcześniej z tego rozwiązania, ale tylko teraz otrzymaliśmy w ten sposób około 300 wiadomości zapraszających do zatrzymania się u konkretnych osób. Większość z tych zaproszeń to jednolinijkowe teksty od osób bez referencji, z nie do końca wypełnionym profilem - z tych po prostu nie korzystamy. Część jednak napisały fajne osoby, które chętnie kogoś poznają i komuś udostępnią nocleg. Warto było przekopywać się przez te wiadomości, bo tym razem było to efektywniejsze niż tradycyjny sposób pytania się o nocleg wybranej osoby z listy. Także polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz